Grypy nie miałam już dawno, a przynajmniej nigdy nie w takiej formie: 38-39ºC i zero innych objawów. Nie wiem, czy już się skończyła, ale przynajmniej termometr wskazał 36,4ºC, które utrzymują się już od około czterech godzin. Nie jestem też do końca pewna, że to była grypa. Wiem, że zjadłabym kanapkę z serem białym, pomidorem i szczypiorkiem! To chyba dobry znak, bo przez cztery dni wduszałam w siebie jakieś papki à la zupki, wciskałam ciepłe posiłki oraz duldałam tysiące herbatek. I wylazło z potem, to co chyba miało wyleźć, to co siedziało, dusiło się, tłamsiło gdzieś w środku. Ulżyło mi! Od środy męczę się nieziemsko, a dziś dostaję olśnienia!
il bacio con lo schiocco.
2 tygodnie temu
2 komentarze:
Gratulacje !!! Mozna powiedziec, ze wyzwolilas sie od cholerstwa, czymkolwiek ono nie bylo ...
i oby już nie powróciło :)
pozdrawiam,
Paula
Prześlij komentarz