lustro

Baiana wiąże mi zieloną tasiemkę na ręce. W Brazylii mówią, że nie wolno jej ściągać. Po jakimś czasie odrywam ją i wrzucam do rzeki. Przecież nie wierzę w zabobony. Dziś lusterko spada i rozbija się w drobny mak. Spadło niespodziewanie. Tak nagle. Wypadło z torebki. Drętwieję, kolana uginają się... spokojnie, ja nie wierzę w takie głupoty. Nerwowo ciskam szkło do kosza, a w tych drobinkach widzę siebie w dokładnie tej samej sytuacji kilka lat temu. Był rok 2004. Liczę na palcach. Siedem. Zbieg okoliczności - myślę. Za siedem lat jak zbiję lustro przyjrzę się dokładniej odbiciu. Może zobaczę, coś więcej w pokruszonym szkle.

Ktoś kiedyś opowiadał jak lustro pękało na jego oczach. Odłamki szkła spadły na ziemię uwalniając się stopniowo od ramy. I ten ktoś wciąż kocha lustra. 

0 komentarze: