niebieski
autostrada w Polsce, na horyzoncie jakieś miasto. Zatrzymujemy się, by zwiedzić. Okazuje się, że to tylko ustawiona makieta, do złudzenia przypominająca olbrzymią wystawę Vienna Creativa wystawianą w Muzeum Narodowym w Krakowie w latach 90. Pod ną jest inne miasto zbudowane z samych tuneli. Jesteśmy głodni, więc pytamy o restaurację. Labirynty prowadzą nas na wielki plac. Siadamy przy jedynym wolnym stoliku, na ogródku jedynej w mieście restauracji. Kelnerka poleca nam wieprzowinę. Zamawiamy. Po godzinie przynosi niedogotowane i owłosione świńskie nogi. Bez słowa wychodzimy.
biały
rzecz się dzieje w Krakowie. Wyruszamy na spacer z psem Aksem, z kotem Rysiem i z małą Miri w wózku. W połowie drogi spuszczamy psa ze smyczy i wyciągamy dziecko z wózka. Idziemy dalej roztopionym asfaltem na Błonia. Jest piękny letni dzień. Chyba niedziela. Po drodze kupujemy ciastka łabędzie. Zmuleni słodkim deserem, postanawiamy usiąść gdzieś w knajpce i napić się orenżady. Zatrzymujemy się przy Karczmie Pod Blachą. Zamawiamy napoje i kelnerka poleca nam wyjątkowe danie z grilla. Godzinę później do siatki pakuję obrzydliwe świńskie nogi. Dla psa.
czerwony
zapisuję się do szkoły cyrkowej w Lizbonie. Uczę się magii i elementów aktobatyki. Wieczorami ćwiczę taniec na linie. By opłacić studia dorabiam gotując w działającej przy szkole stołówce. W porze obiadowej pracuję też na ogródku restauracji jako kelnerka. Tego dnia mam sporo pracy. Jest piękny letni dzień. Do restauracji nadciągają tłumy turystów i spacerowiczów. Restauracja pęka w szwach, a my mamy spore opóźnienia w serwowaniu dań. Słyszę krzyki oburzenia i reklamacje. Część klientów ostentacyjnie opuszcza lokal. Zwalniają mnie.
0 komentarze:
Prześlij komentarz