W Estremoz pozostała podróżnikowi do zwiedzenia część miasta położona na wzgórzu, dokładnie, stara część miasteczka i zamek. Wewnąrz muru obronnego, uliczki są ciasne. Tam na dole, nie brak przestrzeni, to nie miasteczko, a miasto. Estremoz rozciąga się, że prawie nie sposób dojrzeć jego początku (...). W żadnym innym mieście podróżnik nie odczuł tak wyraźniej obecności muru, oddzielającego to co wewnętrzne od zewnętrznego. Jest to z pewnością uwaga subiektywna, wymagająca dowodu, którego, rzecz jasna, podróżnik nie może nam dać. Białe wapienne ściany, wszechobecne użycie marmuru, domy w miasteczku położonym na wzgórzu są, same przez siebie, powodem do zwiedzenia Estremoz.
José Saramago, Viagem a Portugal
I rzeczywiście. Biel ta jest cudowna. Choćby dla tej bieli podróżnik musi wstąpić do Estremoz przemierzając wielkie i palące Alentejo. 2 miasta w jednym. Mur obronny wyraźnie kreśli granicę. Estemoz przypomina matematyczne zbiory i podzbiory. Koło, a w tym kole drugie koło. Estemoz matematyczny {B,{A}} to kolekcja niepowtarzających się elementów rozpatrywanych jako całość.
Imponujący jest zamek. Zamieniony on został na Pousadę czyli historyczny, luksusowy hotel. Nawiasem mówiąc, w Portugalii jest wiele takich hotelii. Nocleg w komnacie królewskiej, w starym zamku, gdzie straszy, to musi być przeżycie! W naszej Pousadzie Królowej Izabelii w Estremoz, za nocleg zapłacimy 120€ (duchy wliczone w cenę). Musimy też pamiętać, że Pousady mają swoje zalety. Zabytki te, często należące do dziedzictwa kulturowego, nie stoją puste, zapomniane, albo, co gorzej, zamknięte. Chcąc nie chcąc Pousady mają obowiązek pokazać zabytek zwiedzającym, a podróżnik, chcąc nie chcąc, wchodzi nagle w mały, wspaniale zakonserwowany, historyczny świat.
Podróżnik chce wspiąć się na wieżę. Pyta w hotelu. Repcjonista wskazuje na drzwi za kanapą. Z niedowierzaniem podróżnik przemieszcza sofę obitą czerwonym atłasem i walczy z zamkami i zatrzaskami oszklonych drzwi. Próbuje jeszcze upewnić się w recepcji czy na pewno tędy droga. Nie dostając odpowiedzi, przedziera się niczym intruz na przepiękne patio i stamtąd schodkami wspina się na wieżę opowiadającą historię sięgającą XIII wieku.
Wspaniałe są Pousady. Nie ma przewodnika, nie ma wiszących nad głową ochroniarzy, kamer, alarmów. Nie ma tłumów. Nie ma biletu wstępu. Podróżnik i historia. Sam na sam. Rzecz rzadko spotykana w dzisiejszych czasach. Podróżnik nie przeobraża się w turystę.
Z wieży podróżnik w ciszy podziwia rozległe Estremoz i Alentejo.
I już wie, co to znaczy wolność.
Podróżnik pozostaje w Estremoz do zmierzchu. Przemierza marmurowe ścieżki tego malowniczego miejca, zagląda w zakamarki, zapuszcza się do kościołów. Obiad je w jednej z regionalnych restauracji. Jest Niedziela Wielkanocna. Miasto przystroiło się w szaty świąteczne. Z okien powisają dekoracyjne tkaniny. Podróżnik nie wie dlaczego. Przypuszcza, że to tradycja.
Z Estemoz podróżnik zabiera ze sobą kilogram zebranych na ulicy pomarańczy, jedną cytrynę, gałązki dzikiej róży, powiew wiatru w splątanych włosach.
0 komentarze:
Prześlij komentarz